(po dłuższej, za długiej nawet przerwie, historia Yoku i JiWoona ciąg dalszy :) )
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił JiWoon parkując wzdłuż chodnika otaczającego ogromny plac przed wydziałami największego uniwersytetu w Korei.
- Dzięki oji – san – Yoku ukłonił się lekko tułowiem, na tyle na ile pozwalała mu przestrzeń w samochodzie.
Przez całą drogę siedział cicho, chyba że o coś go zapytano podczas gdy Tenshi, Hiki i Manpei mówili jedno przez drugiego co chwilę zagadując JiWoona lub opowiadając jakieś historyjki. Jednak Yoku nie narzekał, może jak spędzi dzień z jednym bliźniakiem, będzie umiał ich rozpoznawać? To będzie wstyd jeśli po pół roku nadal nie będzie ich pamiętał.
- Mogę cię odeb...
- Ja się nim zajmę tata – Tenshi już odpinał pasy. – Pokażę Yoku miasto.
- Pokażemy – poprawiła Hikari. – Dzięki wuju – wychyliła się mocno z tylnego siedzenia i pocałowała Lio w policzek.
- Paaaa – krzyknął Tenshi i Manpei, a Yoku uśmiechając się do niego lekko wyszedł za nimi. JiWoon przyglądał się im przez szybę samochodu oparty wygodnie na siedzeniu, jak szli, tak różni od siebie w stronę jednego z budynków. Trochę mu było szkoda, że nie odwiezie Yoku do domu, to taki... czarujący chłopiec. Miał w sobie dużo uroku, z którego nawet nie zdawał sobie sprawy i gdy teraz widział jak chłopak obraca głowę, żeby spojrzeć na zagadującą go Hikari, mógł wyobrazić sobie nieśmiałe spuszczenie oczu i lekki uśmieszek. Tenshi z rękami w kieszeniach i sposobem bycia i chodzenia „co mnie to obchodzi” szedł obok niego i pewnie przewracał oczami.
Zabawne – przemknęło mu nagle przez myśl, ale równocześnie stwierdził, że zgoda na zamieszkanie z nimi Yoku była świetnym pomysłem. Dziś rano, widząc Yoku w kuchni z tym samym skupieniem na twarzy, które widywał kiedyś u Jae, pomyślał, że dom znowu zaczyna żyć.
- Do pracy – polecił automatycznemu kierowcy. On w tym czasie napije się kawy, którą kupili po drodze.
Kampus był ogromny. Spodziewał się tego, ale dopiero stojąc na schodach przed swoim przyszłym wydziałem namacalnie zdał sobie z tego sprawę. Za trzy dni początek zajęć i już sporo osób kręciło się po dziedzińcach wśród wydziałów często z kartkami lub elektronicznymi mapami w rękach próbując znaleźć odpowiedni budynek.
Bliźniaki i Tenshi dzielnie mu towarzyszyli, gdy poszedł do sekretariatu zgłosić się jako student pierwszego roku z wymiany i załatwić ostatnie formalności. Myślał, że potrwa to niesamowicie długo, ale nie dość, że kolejka była pięcioosobowa to jedyne co musiał zrobić to oddać przywiezione dokumenty i podpisać się na jednym. I po sprawie. Dziwne, że w gdy technika jest tak zaawansowana jeszcze wymagają jego namacalnego długopisu. Choć może to i lepiej, przynajmniej ruszył się z domu.
- W przyszłym roku też tutaj zdam – oznajmił z głębokim przekonaniem Manpei rozglądając się po alejkach i nowoczesnych budynkach.
- Najpierw musiałbyś przyłożyć się do nauki – oznajmił Tenshi, a Hikari zaczęła wachlować się ulotką, którą zabrała spod sekretariatu.
- Chodźmy na lody, jest strasznie gorąco – westchnęła i spojrzała na chłopaków błagalnie.
- Lody... – powątpiewał Tenshi. Myślał, że pójdą gdzie indziej.
- Chodźmy – wtrącił się Yoku – ja zapraszam, tylko powiedzcie mi gdzie? – poprosił zdezorientowany rozglądając się, w którą stronę mogliby pójść, na co Hikari wzięła go pod rękę i ruszyła przodem, a Tenshi i Manpei spojrzeli na siebie porozumiewawczo do czego Tensh dodał jeszcze wymowne prychnięcie.
Poopala się jednak – stwierdziła Yulim przebierając się w kostium kąpielowy Hikari. Siostra się nie pogniewa, bo i tak miały większość rzeczy wspólnych, a ona ma tylko sportowy kostium na treningi pływania. Z własnej woli nie kupiłaby czegoś tak fikuśnego, stwierdzała oglądając się w dużym lustrze na ścianie ich pokoju, które wypełniało przestrzeń między drzwiami łazienki a wyjściowymi. Jedną jego cześć wypełniało mnóstwo karteczek ciągnących się aż do dolnej krawędzi, na których zostawiały sobie różne wiadomości.
Pociągnęła jeden ze sznurków kostiumu.
Co Hiki przyszło do głowy kiedy to kupowała? – zastanowiła się. Trudno w ogródku w domu nie będzie się wstydzić, że ma na sobie tylko dwa kolorowe paski. Poprawiła stanik. Gdyby tylko biust miała większy, czemu jej mama nie pochodziła z innego kraju, gdzie kobiety mają większe piersi. Dotąd jej na tym nie zależało, ale z Shinem... mogłyby być trochę większe – przyjrzała się sobie krytycznie.
- Mam to gdzieś – oznajmiła głośno i poszła do łazienki po ręcznik. Tata schował, gdzieś leżaki i nie mogła ich znaleźć. Tak to jest jak w piwnicy, choć ogromna nie ma stałego miejsca na takie rzeczy.
Przerzuciła ręcznik przez ramię i chciała zejść na dół, ale w tym samym momencie drzwi otworzyły się i Shinpei zderzył się z nią w progu.
- Gdzie idziesz? – uśmiechnął się przebiegle lustrując ją wzrokiem.
- Do ogródka – wyjaśniła wzruszając ramionami. – Na miasto bym tak nie wyszła.
- I dobrze – oznajmił zamykając drzwi.
- Wiem, że wszyscy uciekliby z krzykiem – prychnęła.
- Głupia – prychnął tylko Shin i pociągnął ją za rękę do siebie.
- Szybko wróciliście – zauważyła z uśmiechem, gdy Shin obejmował ją powoli w pasie.
- Ojciec nie chciał jechać do centrum, załatwiliśmy wszystko w sklepie niedaleko. On jest strasznie marudny, wiesz – westchnął bawiąc się kokardką spinającą stanik kostiumu z tyłu.
- Wiem, masz to po nim – zaśmiała się i przysunęła twarz bliżej twarzy brata. – To na czym skończyliśmy? – spytała szeptem licząc, że to zabrzmiało kusząco. Ostatnio nawet obecność całej rodziny w domu nie mogła ich powstrzymać przed pocałunkami gdy tylko mieli okazję. Jej usta przywarły do jego warg, a palce Shinpeia pociągnęły sznurek i zaczęły dotykać nagich pleców.
- Co ty robisz? – mruknęła przestając go całować.
- Przecież pytałaś na czym skończyliśmy – uśmiechnął się niewinnie i przesuwał dłońmi po bokach jej ciała.
- Faceci w twoim wieku są jednak strasznie napaleni – westchnęła zarzucając mu ręce na szyję.
- To co powiesz o dziewczynach w swoim wieku? – zapytał unosząc brew identycznie jak ojciec.
- Shin! Yulim! – wrzasnęło nagle na korytarzu i po raz kolejny dzisiejszego dnia spojrzeli na siebie przerażeni. – Tu jesteście – ucieszył się tata Changmin wchodząc do pokoju i widząc uroczą scenkę, jak starszy brat pomaga siostrze zawiązać niesforne sznurki kostiumu kąpielowego.
- Coś się stało? – zapytała Yulim poprawiając sznurki na szyi. Za dużo ich.
- Do Shina dzwoni matka – skrzywił się jak zawsze gdy była mowa o mamie jego synów – do ciebie ojciec więc zejdźcie na dół i pogadajcie z nimi, bo mnie zamęczą – westchnął i odwrócił się na pięcie. – I słuchajcie jak się was woła przez dziesięć minut z parteru – powiedział wychodząc.
- On mnie kiedyś wykończy – stwierdził Shinpei odetchnąwszy z ulgą, że na niczym ich nie przyłapał.
- Masz fajny pokój – powiedział Yoku wychylając się z okna pokoju Tenshiego.
- Wiem – uśmiechnął się rozbrajająco chłopak i włączył muzykę na komputerze, a Yoku uśmiechnął się rozbawiony. Tenshi jest fajny. Kompletnie inny od niego, ale fajny z tą swoją beztroską pewnością siebie.
Wychylił się mocniej spoglądając na niewielki ogródek z zieloną trawą i rzędem kwiatów pod płotem. Niewiele, ale to nie to co u niego w domu, że mama postanowiła mieć ogród pełen kwiatów i pieli, przesadza i hoduje, zawsze musiała mieć jakieś zajęcie uśmiechnął się do swoich myśli.
W sąsiednim ogródku wuj TaeHwa w słomkowym kapeluszu kosił trawnik, a otwierające się co chwilę usta oznaczały, że coś śpiewa.
Wuj TaeHwa naprawdę nie był jego wujem. Był przyjacielem wuja Jae i JiWoona i ojcem bliźniaczek. Dzisiaj na lodach Tenshi i reszta wyjaśnili mu, jak to dokładnie z nimi jest.
- Nasza, moja i Yulim matka nas nie chciała – oznajmiła po prostu Hikari wkładając do ust kawałek zmrożonego wafelka. – I oddała ojcu. I tak jest dobrze, a że tata Channie był w podobnej sytuacji postanowili zamieszkać razem żeby było im łatwiej.
- Akurat wtedy wuj JiWoon i Jae kupowali dom, ojcowie kupili obok nich – dodał Manpei.
- Wuj Jae ma rękę do dzieci, więc zawsze było nam dobrze – zaśmiała się Hikari.
- A potem pojawiłem się ja – dodał Tenshi.
- I wtedy zaczęło nam być źle – skomentował to Manpei.
- To twoi rodzice? – zapytał Yoku gdy patrzenie na trawnik już mu się znudziło i zaczął przypatrywać się dokładniej pokojowi chłopaka dostrzegając na komodzie ramkę ze zdjęciem dwóch uśmiechniętych osób i małego dzieciaka w śpioszkach.
- Tak – Tensh wziął ramkę do ręki i usiadł naprzeciwko niego na poduchach ułożonych w sterty w wykuszowym oknie. – To na odświeżenie pamięci – stuknął palcem w szybkę – nie pamiętam ich, więc chociaż mogę wiedzieć jak wyglądali – wyjaśnił, bo jego rodzice zginęli gdy miał sześć lat i od tego czasu mieszkał z wujami, do których zresztą mówił tato i tato.
- Prawda – przyznał Yoku patrząc znowu na uśmiechnięte twarze jego rodziców, to takie dziwne, nie pamiętać ich, ale co tak naprawdę może zapamiętać sześcioletnie dziecko.
- Macie – nagle między nich wpadła paczka ciastek. Obrócili się w stronę drzwi.
- Hiki, co tu robisz? – zapytał Tenshi, ale widać było, że dziewczyna wcale mu nie przeszkadza.
- Dożywiam was – odparła siadając na łóżko.
- Wiesz co to znaczy porządek? – zapytał Shinpei, który wszedł za nią i rozejrzał się po bałaganie panującym w pokoju.
- Wiem – Tensh zaplótł ręce z tyłu głowy – ale nie korzystam.
Shin bez rozglądania się po pokoju podszedł i usiadł wprost na pufie przypominającej piłkę do nogi.
- Musisz wiedzieć Yoku – powiedział Tensh odkładając ramkę między poduszki – że bliźniaki to pedanci. Straszni. Jak pójdziesz do nich to w białych rękawiczkach – ostrzegł, a Shin spiorunował go wzrokiem.
- Przy tym, co ty masz tu to wszędzie jest sterylnie – fuknął układając się wygodniej.
- U bliźniaczek jest tak samo, a niby dziewczyny, nie – zaśmiał się Tenshi mrugając wesoło do Hikari, która tylko pokazała mu język i ułożyła się na łóżku na brzuchu.
- Moje siostry też nie mają porządku, ale kobiecy rozgardiasz - stwierdził Yoku.
- I za to cię lubię Yoku – Hikari uśmiechnęła się do niego szeroko. – Słyszysz Shinpei, to jest kobiecy rozgardiasz a nie bajzel, bałagan i niepotrzebne sprzęty – fuknęła na brata.
- Wszystko w naszym pokoju jest niezbędne – dodała wchodząca do pokoju Yulim.
- Zwłaszcza te sterty ciuchów – dodał Manpei.
- Wy tak zawsze parami? – zapytał nieoczekiwanie Yoku i bliźniaki plus Tensh spojrzeli na niego zaskoczeni, po czym bliźniak siedzący na piłce parsknął śmiechem.
- Nieświadomie – wyszczerzył się do Yoku szeroko, ale on i tak już czuł się głupio, że zadał to pytanie.
- Teraz się przekonasz co to znaczy życie z bliźniakami – westchnął Tenshi. – Nie dość, że masz wieczne rozdwojenie, to jeszcze ci przyłażą co chwilę – dodał kiwając się lekko w przód i w tył.
- Jakiś ty dziś dowcipny – mruknęła Hikari podnosząc się z łóżka i podchodząc do nich. Usiadła obok Tenshiego i otworzyła paczkę ciastek, którymi w nich rzucała.
- Właściwie to – drugi bliźniak usiadł na drugiej pufie piłce obok swojego brata i Yoku poczuł się przerażony, że widzi dwie identyczne osoby, siedzące w identyczny sposób i identycznie patrzące w jednym pokoju. – mamy wam powiedzieć, że dzisiaj robimy grilla i macie przyjść – oznajmił.
- Będzie dużo jedzenia – zachęcił jego klon.
- Ty tylko o tym myślisz? – westchnęła Yulim.
- Nie tylko – wyszczerzył się do niej wyjątkowo szeroko.
- Przyjdziecie, prawda?
- Przecież nie będziemy zza płotu patrzeć jak jecie siostra – Tenshi objął ją ramieniem.
- Ty byś na pewno nie patrzył – westchnęła i podsunęła mu ciastko pod usta.
- Jesteś dla mnie niemiła – klepnął ją w ramią – ale i tak coś ci dam, wam też – przewrócił oczami patrząc na resztę bliźniąt i wyplątał się z poduszek. Podszedł do komody i zaczął grzebać w górnej szufladzie.
- Mówiłem ci tyle razy, że nie chcę twojej bielizny – powiedział bliźniak.
- Wiem, że wolisz od dziewczyn – odparł Tenshi. – Mam oznajmił triumfalnie – odwrócił się do nich machając czterema plakietkami w dłoni.
- Co to? – zapytała Yulim, próbując przyjrzeć się kartonikom.
- Wasze identyfikatory – oznajmił rzucając chłopakom po plakietce.
- Po co? – zdziwił się któryś bliźniak. Yoku naprawdę czuł, że dostaje oczopląsu i nie rozumiał jak Tenshi rozróżnia, który jest który skoro wyglądali jakby jakimś cudem odbicie jednego z nich.
- Bo Yoku was nie rozróżnia – powiedział, a Yoku poczuł, że chce zapaść się pod ziemię.
- Co...
- ... ty – mruknęły bliźniaki. – Serio? – uśmiechnął się jeden z nich, któremu widać to, że nie są rozróżniani sprawiało przyjemność.
- Jesteście strasznie podobni – przyznał z westchnieniem. Wstyd mu.
- Podobni? – Tenshi zmarszczył nos. – Oni są identyczni, bałem się ich jak pierwszy raz zobaczyłem. Zresztą dziewczyny też są identyczne.
- Ale maja różne fryzury – dodał cicho Yoku.
- I tak zrobiłem im plakietki – powiedział dumny z siebie Tenshi i zarzucił dziewczynom na szyje kartoniki z ich imieniem i niewielką buźką.
- To mam być ja? – zdziwiła się Yulim – Talentu to ty nie masz – Tensh prychnął urażony.
- Tenshi – kun – szepnął stopiony Yoku. I jak to teraz wygląda?
- Luz, możemy je nosić – zgodził się bliźniak i przyczepił sobie do koszulki kartonik z napisem: Manpei.
Żeby chociaż inaczej się ubierali... ale z drugiej strony co mu to da. To bliźniaki, takie same rozmiary, jednego dnia ten by był w niebieskiej koszulce, następnego drugi. Beznadziejne. On jest beznadziejny, że nie umie rozpoznać dwóch osób!
- Nie musicie... nauczę się – powiedział przepraszającym tonem.
- Jak to ci ma ułatwić życie – uśmiechnął się do niego bliźniak o imieniu Manpei i Yoku nagle poczuł się ogromnie wdzięczny Tenshiemu za ułatwienie mu rozpoznawania chłopaków.
- Nawet kwiatka namalowałeś – Hikari przyglądała się z uwagą plakietce, na której oprócz nie przypominającej jej emotki był dorysowany różowy kwiat.
- Ja nie mam kwiatka – wypomniała mu Yulim.
- Bo ty nie lubisz – oświadczył chłopak.
- Mogę ci dorysować, chcesz? – zaproponował Manpei.
- Nie umiesz – schowała plakietkę do kieszeni spodni.
- Yuli! – oburzył się Tenshi, że tak traktuje jego dzieło.
- Nas rozpoznaje. Prawda Yoku – hyung? – uśmiechnęła się wesoło, a Yoku pokiwał głową, teraz pokiwałby głową nawet jakby nie miał pojęcia, która jest która, tak było mu głupio.
- Mogłeś powiedzieć od razu – powiedział Shinpei przeciągając się i ziewając. – Wiemy, że to trudne. Nasza nauczycielka z podstawówki nigdy nas nie rozpoznawała – zachichotał na myśl o kawałach jakie jej robili. – A niektórzy też nie mogą się połapać, to ogromne pole do popisu. Dlatego nie wiem czemu one się różnią włosami – wytknął siostrom.
- Żebyś ty się nie pomylił – prychnęła Yulim.
Hikari ugryzła kolejne ciastko, a Yoku z uśmiechem pomyślał, że jego siostra na sam widok opakowania powiedziałaby, że to biała śmierć i ile to ma kalorii i żeby nawet nikt nie kładł tego obok niej.
- Chcesz Yoku? – podała mu paczkę.
- Dzięki Hikari – chan – wziął jedno i przez chwilę obracał je w dłoni. Fajnie, że one też tutaj były, mieszkały tak blisko i ciągle wpadały. Dzięki temu cały czas czuł, że ma siostry.
- Jakie to kochane! – ucieszyła się z tego imienia dziewczyna.
Tenshi spojrzał na nią z politowaniem.
- To co z tym grillem? – zapytał.
- Jest dopiero czwarta wieczorem będzie – uświadomiła mu. – Ale możecie pomóc mi z mięsem – dodała. – Zrobimy szaszłyki – wstała. – Tenshi – spojrzała groźnie na przyjaciela – jeśli teraz powiesz, że wolisz jeść dostaniesz suchy chleb wierz mi – pogroziła mu palcem.
- Furiatka – mruknął po kilku minutach, a Hikari nic nie powiedziała tylko podeszła do niego i zaczęła wypychać z pokoju.
- Miło, że zgłosiłeś się do pomocy. Mam dużo składników zrobimy z trzydzieści szaszłyków, a potem przygotujemy też sałatkę – mówiła pchając go na korytarz mimo, że Tenshi rozpaczliwie trzymał się framugi.
- Nie ma mowy... nie lubię kuchni...
- Co ty nie powiesz – uśmiechnęła się Hiki i wypchnęła go w końcu z pokoju.
Koniec sierpnia powinien być jeszcze ciepły i powinni siedzieć w ogródku w samych bluzkach i krótkich spodenkach, ale nie dało rady i Yoku wciągał właśnie na plecy ciepły sweter, który dostał od ojca. Inny ojciec dałby synowi na wyjazd komputer, telefon czy inny gadżet, a jego ojciec dał mu sweter. Ale ojciec taki był i prezent podobał mu się bardziej niż jakikolwiek techniczny wynalazek.
Poprawił kaptur i przymknął okno. Sierpień powinien być gorący, ale już nie jest i wieczór w ogrodzie zmienił się z ciepłego w chłodny, ale nie mieli ochoty jeszcze wchodzić do domu, więc wszyscy rozbiegli się po swetry lub koce.
Zamknął za sobą drzwi i spojrzał z rozbawieniem na tabliczkę, która od południa wisiała na jego drzwiach: Itako (kuzyn) Yoku, głosił napis, a emotka obok z wielkimi błyszczącymi oczami, jako jedyna z namalowanych przez Tensha buziek wydawała mu się podobna.
Zbiegł na dół i wyszedł do ogródka, który wypełniały głosy z sąsiedniego. Ogródek wuja JiWoona nie był ogromny, ale wypełniony drzewami, które w granatowym wieczorze wydawały się roślinami z innego świata.
Szybko przeszedł przez furtkę w płocie między dwoma domami i znalazł się w ogrodzie wuja Channiego i TaeHwy.
- JaeJoong ma bzika na punkcie tego miasta, ja to rozumiem, ale... – dotarło do niego gdy powoli podchodził do gromady przy stoliku. Na środku stolika stała niewielka lampka oświetlająca talerze wokół, podobne lampki zwisające spod zadaszenia nad tarasem sprawiały, że w miejscu, w którym siedzieli było dość jasno.
- Kto chce jeszcze? Sam robiłem – zachwalał Tenshi stojąc nad grillem z ogromnym widelcem.
- A ile cię musiałam zmuszać – westchnęła Hikari, która razem z siostrą siedziała na leżaku i obgryzały kawałek kurczaka z jednego talerza.
- Czepiasz się – oznajmił Tenshi. – Tato, ja ci dam – powiedział.
- Nie chcę – Lio zasłonił talerz dłońmi. – Dokładałeś mi trzy razy.
- Widać tak marnie wyglądasz – zaśmiał się Changmin. – Daj mi jednego, czuję że w ogóle się nie najadłem.
- Ty się nigdy nie najadasz – zauważył TaeHwa.
- Bierz przykład z wuja tato – nałożył wujowi największy z pękatych szaszłyków.
- Tensh, powiedziałem, że nie chcę – oznajmił Lio. Będzie go tuczył małolat.
- Oj tatooo, Yoku przyszedł zjecie na pół, prawda? – uśmiechnął się wesoło i nim Yoku zdołał powiedzieć, że nie, bo nigdzie nic nie zmieści nałożył Lio na talerz wielki szaszłyk i przekroił go na pół. – Smacznego!
- O nas zapomniałeś – nagle dostał ścierką w głowę od Manpeia, który siedział po drugiej stronie stołu.
- Was nie trzeba zachęcać i tak pochłaniacie – powiedział Tenshi, ale podszedł do przyjaciół, którzy wzięli sobie po dwa i oznajmili, że jak zjedzą zawołają o jeszcze.
- Trzeba było zrobić sześćdziesiąt, a nie trzydzieści – mruknął pod nosem Tensh, ale tak żeby Hikari słyszała.
- Jedz Yoku – przełożył część szaszłyka wciąż ciepłego od grilla i pachnącego przyprawami na talerz Yoku, który spojrzał na mięso z przerażeniem i odetchnął głęboko. – Jak nie będziesz mógł bliźniaki zjedzą – pocieszył go, a Yoku skinął głową i chwycił widelec wbijając go w mięso.
- Jedz – zachęcił wuj Changmin sam kończąc już kawałek, który w oczach JiWoona był gigantyczny. – bo chudy jesteś.
- A ty nie? – zaśmiał się Lio.
- Ja mam dobrą przemianę materii – Channie wzruszył ramionami. – Ale wiecie co bym zjadł – napił się coli. – Te kulki, które Jae zawsze robił na grilla. Pamiętacie? Małe i takie smaczne, czemu nie powiedział jaki jest przepis – westchnął.
- Kto by to robił? – zauważył trzeźwo TaeHwa.
- Ja – zawołała z leżaka Hikari.
- Już i tak dużo robisz w domu – TaeHwa odwrócił głowę i posłał córce całusa, którego na niby złapała w rękę.
- Bież – polecił Tenshi stając naprzeciwko Hikari i wyciągając w jej stronę talerz z ostatnim szaszłykiem.
- Nie chcę – pokręciła głowa. – Zjadłam tygodniową dawkę – stwierdziła.
- W tym jest to zielone paskudztwo, które kazałaś mi dodać – powiedział z pretensją.
- To jest mięta – sprostowała.
- Nie lubię mięty – oznajmił i wcisnął jej talerz do ręki.
Ściągnął czapkę i wachlując się podszedł do stolika siadając obok Yoku.
- Dobre, nie? – uśmiechnął się szeroko i zabrał się do dokładania ketchupu, musztardy i majonezu do hamburgera, którego wcześniej sobie przygotował.
- Dobre – przyznał z pełnymi ustami Yoku i miał wrażenie, że zaraz wybuchnie, a JiWoon przyglądał mu się, miał nadzieje, że dyskretnie. Od jedzenia co chwilę wkładanego do ust policzki mu się zaokrągliły, a ciepło od parujących potraw zarumieniło jego policzki.
Co mu chodzi po głowie? – sięgnął po sok i nalał sobie pełną szklankę.
- Zaprosimy tatę Jae jak wróci? – zapytał nagle Tenshi ustami umazanymi ketchupem, który starł wierzchem dłoni. JiWoon drgnął, nie dlatego, że nie chciał widzieć JaeJoonga, ale to było jak upomnienie, żeby nie myślał o jego siostrzeńcu tak intensywnie. I tak mało po wujowemu...
- Możemy – wzruszył ramionami. – Pewnie będzie chciał zobaczyć się z Yoku – dodał. Przez ostatnie dwa tygodnie Jae i Yunho i jego córeczka byli w Paryżu.
Gdy byli z Jae małżeństwem dużo zwiedzili, ale zawsze obiecywali sobie, że któregoś dnia spakują więcej ciuchów i pojadą w prawdziwą podróż dookoła świata żeby zobaczyć wszystko co w innych krajach ich zainteresowało. Nie raz mówili o swoich planach przyjaciołom i Lio wydało się nagle zabawne, że Jae wybrał się w taką podróż z jednym z nich. Co za ironia... I z córką Yunho, którą razem z nim wychowywał, bo jej matka zmarła kilka dni po porodzie.
- Oji – san, wystygnie – usłyszał nagle i obrócił głowę. Yoku wpatrywał się w niego łagodnie, z jakąś troską w oczach aż JiWoonowi zrobiło się cieplej na sercu.
- Dobrze ci idzie jak na marudzenie, że nie zjesz – zabrał się do szaszłyka, który nagle zaczął smakować mu o wiele bardziej.
- Wcale tak nie mówiłem – powiedział z uśmiechem gdy już przełknął ostatni kęs.
- Wooo – okrzyk Shinpeia nie dał JiWoonowi dojść do słowa. – Zjadłeś Yoku, a już miałem nadzieję – jęknął spoglądając smętnie na swój talerz.
- Czy ty nigdy nie masz dość? – zapytał Changmin spoglądając na syna.
- Nie ojcze – odparł chłopak sięgając po pieczywo czosnkowe.
Pomógł posprzątać bliźniaczkom i wujom i upchnąć wszystko do zmywarki i nawet dostał lizaka z tajnego schowka wuja Changmina i obracał go teraz w dłoni.
Dobrze powiedział dziś mamie, że nie jest tutaj źle, jest dobrze. Mimo dalszego skrępowania, że chodzi po cudzym domu miał wrażenie, że nie będzie czuł się tutaj jak kompletne dziwadło.
Spojrzał w górę. Gdy wszyscy już poszli do domów – Tenshi z krzykiem, że on gotował gdy tylko wspomnieli o sprzątaniu – usiadł na leżaku na tarasie i postanowił, że spróbuje złapać wzrokiem spadającą gwiazdę. Pomyśli życzenie żeby było mu tu dobrze...
Zarzucił kaptur na głowę i objął się ramionami. Chłód zaczął doskwierać coraz bardziej, ale nie miał ochoty jeszcze chować się w środku. Raz tylko odwrócił głowę od nieba gdy Fanta zainteresowana kto jeszcze siedzi w ogródku wyszła na próg salonu i postała tam, dysząc, chwilę.
Ciekawe jak wyglądał ten dom gdy był tu jeszcze wuj Jae? Nie pamiętał ze swojego dawnego pobytu tutaj nic więcej prócz fragmentu zabawy z Tenshim, nic więcej, a dzisiaj miał wrażenie, że dla wuja Lio wuj Jae to wciąż zakazany temat. Pewnie za nim tęskni i mu źle, że jego mąż jest z innym; znowu poczuł, że nie powinno go tu być, że gdy wuj wróci powinien przenieść się do niego, bo swoim widokiem sprawia JiWoonowi ból. Nie chciał tego, bo bardzo go lubił i coś... nie, tego wcale nie pomyślał... że JiWoon jest naprawdę fajny poprawił swoje własne myśli.
Serce podskoczyło mu do gardła i poczuł to znajome uczucie strachu gdy najpierw serce przyśpiesza, a potem całe ciało zalewa fala gorąca.
- Wuju... – odetchnął z ulgą gdy to Lio, a nie żaden ciemny typ okrył jego plecy kocem i usiadł obok.
- Nie chciałem cię wystraszyć – powiedział poprawiając koc, tak żeby okrywał ich obu.
- Nie... trochę wystraszyłeś – nie będzie udawał odważnego, bo nie jest.
- Wypatrujesz statku kosmicznego? – zainteresował się wuj podążając za jego wzrokiem w niebo.
- Fanta tej poduszki nie dotykaj! – rozległ się wrzask Tenshiego z piętra, a wuj zaśmiał się cicho i z niedowierzaniem. Często się tak śmiał gdy Tensh miał nagły wyskok, jakby nie wierzył, że ten chłopak jest naprawdę jego bratankiem i przybranym synem.
- Spadającej gwiazdy – powiedział wesołym głosem.
- Mogę... posiedzieć z tobą? – zapytał dziwnie niepewnie wuj.
- Jasne, jeśli spadnie, też powiesz życzenie – dodał i zaczął ponownie wpatrywać się w ciemne niebo.
Tenshi miał rację mówiąc, że w centrum Seulu nie byłoby mu fajnie. Na pewno nie miały takiego widoku. Nasłuchał się dzisiaj, że wuj Jae mieszka w wieżowcu i że myślą co prawda o kupnie domu, ale nie wiadomo czy w najbliższym czasie. Czy wujowi JiWoonowi było przykro gdy tego słuchał?
- Oji – san...
- Słucham? – wydawało mu się czy mężczyzna przysunął się bliżej, a może on sam się poruszył?
Pokręcił przecząco głową. Nie będzie o to pytał, to nie jego sprawa. Jedyne co powinien to być wdzięczny, że może tu mieszkać.
- Nie przeszkadzają ci wyskoki Tenshiego? – zapytał cicho wuj już też wpatrując się w niebo.
- Nie – uśmiechnął się – fajnie mieć brata – zwłaszcza jak się ma trzy siostry.
Wuj pokiwał głową i już o nic nie pytał, a Yoku też nie miał ochoty rozmawiać. Pod kocem i blisko drugiej osoby było mu nie tylko ciepło, ale i dobrze i mimo, że cały dzień był ciekawy, a wieczór fajny, miał wrażenie, że to jest właśnie jego najprzyjemniejsza część.